Marcyś po raz pierwszy dotykał trawy, kwiatów, ziemi, kamyków...
W skupieniu, z zainteresowaniem. Też lekko ubrany. Inaczej niż dziś.
Słodki bobasek. Z rączkami jeszcze pulchnymi, zapachem oliwki, z pierwszymi odkryciami i z pierwszym zadziwieniem... Uwielbiam takie małe dzieci. Ich zależność, ufność i nieporadność. Czasami myślę sobie: "Mogły by być takie zawsze".
Wczoraj mój słodki bobasek skończył 20 miesięcy. I czasami już nie jest słodki, czasami rozrabia, dokucza, złości się i wrzeszczy. Inaczej niż rok temu.
Jeszcze ostatnim takim okruchem, który - mnie i jego - zachowuje w tym bobaskowym świecie, jest karmienie Marcysia piersią. Aczkolwiek czuję, że zbliża się ten moment, kiedy i to się skończy. I być może Marcyś też to czuje.
W sobotę rano ten mały ssak ssący, gdy sobie possał, cmoknął mnie w czoło... I poszedł się bawić. Ja, ledwo jeszcze przytomna, zasnęłam, rozpływając się na wspomnienie cmoknięcia:-)
Po chwili Marcyś znowu wdrapał się na łóżko. Possał. Po czym cmoknął mnie w czoło. Zobaczył mój uśmiech. Też się rozpromienił. I znowu cmoknął. W policzek. Jednym słowem, podziękował:-) I poszedł się bawić.
Ech, ciągle jest słodki.
A skoro dziś wspomnienia, to zdjęcia z ubiegłego roku... To był piękny maj...
Może ten też jeszcze będzie tak piękny ...?

Jakie ładne te zielone zdjęcia. Na ścieżce.
OdpowiedzUsuńPodziwiam mamy więcej niż jednego chłopczyka:)
Delie, bardzo mi miło, że zechciałaś zajrzeć:-) Ja też podziwiam inne mamy:-)))
OdpowiedzUsuńNo proszę, jaki uroczy maluch....jak ten czas leci, co? :) Jak ty sobie radzisz z trójką??? Ja mam jednego i czasami wymiękam ;))
OdpowiedzUsuńAniku, raz lepiej, raz gorzej... Ale nie zamieniłabym trójki na jednego:-)
OdpowiedzUsuń