
Zima się rozgościła na dobre. Śnieżne zdjęcia zrobiłam wczoraj po południu, jeszcze przed kolejnym śnieżnym oddechem zimy.
A dziś nie było łatwo dotrzeć do pracy. Dróżka spod domu nieodśnieżona, samochodem nie było szans wyjechać, więc z Kamisiem wybrałam się na przystanek busa. Bus nie dojechał. Zatrzymalismy samochód, z napędem na cztery koła, jak się potem okazało, i chyba tylko dzięki temu ruszyliśmy jednak do przodu i tak szybko dojechaliśmy do Krakowa.
A w samym mieście ciężko, oj ciężko. Jechaliśmy tylko czterema tramwajami:-), bo jeden utknął na nieodśnieżonym skrzyżowaniu. I spóźniliśmy się tylko 45 minut:-) Sukces, bo dojechaliśmy. Za nami około 30 km w 2 godz. i 15 minut.
A wszytko to dlatego, że dziś Kamiś ma święto swej szkoły i z tej okazji idą do kina na film 3D. Pierwszy w jego życiu. Tak bardzo czekał na ten dzień. Nie mogłam go nie dowieść. Nie mogłam go zawieść.
Bo widząc jego smutek, gdy uświadomił sobie problem z dojazdem, przypomniał mi się mój smutek i ból, jaki przeżywałam, gdy w dzieciństwie rodzice nie pozwalali mi pojechać na klasowe wycieczki, bo nie mieli na nie pieniędzy.