W sobotę zaś wziął z półki kilka książek, udał się do łazienki, usiadł na nocniku i zabrał się za przeglądanie książeczek. I był bardzo z siebie zadowolony. Teraz, gdy go pytam, czy chce mu się siku, najpierw biegnie po książki, a potem do łazienki:-) Ćwiczymy zatem "na sucho". Póki co, podoba mu się.
Marcelinek zafascynował się też wreszcie książeczkami.
Teraz 2/3 dnia spędza na ich przeglądaniu. Co chwilkę przybiega do mnie, cały szcześliwy i dumny z siebie, mówiąc: "kici", bo znalazł w kolejnej książeczce kolejnego kotka.
Okazuje się, że mamy wiele książeczek, w których są koty, kotki, koteczki, kocięta... Naprawdę dużo tych kotów. Dlatego, że nasi mali chłopcy uwielbiają kotki [Damiś np. twierdzi, że ma na imię Kotek i tak każe się nam do siebie zwracać].
Najbardziej jednak mnie rozczula, gdy przeprasza swoich braciszków (ma czasami za co, oj ma). Przeprasza chętnie, tuląc się do nich, długo, aż oni już mają tego dość i od niego uciekają:-))
Przeprasza tak chętnie, że robi to nawet wtedy, gdy to on jest poszkodowany:-)
Jak dzisiaj, Damiś go ugryzł, a Marcyś podszedł i go przytulił:-) Słodycz sama...
I mówi już "Mama". Póki co tylko wtedy, gdy mu źle, gdy się przewróci, uderzy, gdy chce na rączki, przytulić się, gdy czegoś chce.
Póki co jest to zawsze płaczliwe "Ma-ma". Płaczliwe, ale jest:-)
Cudowne. Niepowtarzalne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz