sobota, 23 października 2010

Pod wiatr...

Ostatnie tygodnie były bardzo pracowite. Szczególnie ciężki był ostatni tydzień. Trochę tak jak czwartkowa pogoda: ciężkie chmury, porywisty wiatr i przenikliwe zimno. Sen liczony bardziej w minutach niż godzinach, setki myśli i napięcie, co jeszcze mam zrobić, żeby wszystko dopiąć, żeby zdążyć... A czas nie chciał się zatrzymać. Terminy zbliżały się nieubłagalnie...
Udało się.
Zdjęcia czwartkowe, w drodze do domu.










6 komentarzy:

  1. Fajnie ze wreszcie jestes :)
    A ten czwartek wygląda dramatycznie na zdjęciach...mam nadzieję że jak już wszystko dopiełaś, to wreszcie będzie słonecznie i będzie cię tutaj więcej :) Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Anik, słonecznie jest bardzo, choć w czwartek o mało co zima całusa nam na powitanie nie dała...
    I też mam nadzieję, że będę już tu częściej.
    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlugo Cie nie bylo... mam nadzieje, ze jak wiekszosc spraw zalatwilas to bedziesz teraz tutaj troche czesciej... :-) zdjecia super...!

    Pozdrawiam. M

    OdpowiedzUsuń
  4. Tutaj długo, ale na Wasze blogi i tak zerkałam na bieżąco - to dla mnie większa przyjemność, niż pisanie swojego.
    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń