czwartek, 19 maja 2011

łacina i ślub

Przechodzę z Kamilkiem obok przystanku autobusowego.
Na ławeczce siedzi starszy pan z wąsem, na pierwszy rzut oka, bardzo elegancki, w garniturze.
Ale słowa, które wypowiada, tej szykowności zaprzeczają. To ognista łacina. Siarczysta.
Przyśpieszam kroku, mając nadzieję, że dziecko tych wulgaryzmów jednak nie usłyszy.
I wtedy Kamiś stwierdza:
- Mamo, ten pan to chyba nie mówi po polsku, prawda?

I przypomniała mi się jeszcze jedna zaległa, ale godna zapamiętania wypowiedź Kamilka.

- Damiś, czy wiesz, jak się robi ślub?
- ?? - Damiś.
- No całuj, moja damo! - wyjaśnia Kamiś.
- ?? - Damiś i ja.

5 komentarzy:

  1. hahaha! no uśmiałam się :))
    Elegancki "obcokrajowiec" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anik, ja też się uśmiałam.
    Ale do śmiechu mi już nie było, gdy Kamiś - po tym, jak mu wytłumaczyłam, jakiego to światowego języka pan używał, poprosił o powtórzenie tych wyrazów, żeby wiedzieć, czego ma nie mówić;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ad.1 - mądre dziecko :-)))
    Ad.2. konkretnie, a co? :D

    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pośmiałam się!! To jest niezwykłe co dzieci wyłapują z rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moze faktycznie lepiej aby ten pan pozostal obcokrajowcem i wielkie szczescie, ze Kamil nic nie zrozumial... :-) Pozdrawiamy. M

    OdpowiedzUsuń