czwartek, 10 lutego 2011

Buburino

- Buburino! Buburino! - Tak Kamiś i Damiś przywitali się z młodszym braciszkiem po tygodniowym pobycie u Dziadków po przerwie świątecznej.
Marcelino na ich widok od razu się rozpromienił i podjął wyzwanie. Ledwo kurtki, czapki, buty oraz pozostały zimowy ekwipunek odzieżowy wylądowały na swoim miejscu (albo i nie do końca na swoim) rozpoczęła się gonitwa stęsknionej trójki.
Kamiś i Damiś czasami nazywają Marcelinka "Buburino". Nie pamiętam, kiedy i jak wymyślili to określenie. Oni też już chyba tego nie pamiętają.
A ilekroć pada: "Buburino! Buburino!" cała trójka rozpoczyna wyścig wokół komika. Chociaż właściwie nie do końca wiem, kto za kim biega. Buburino za Kamisiem i Damisiem, czy odwrotnie. Ale mogą tak długo, czasami bardzo długo...
Wtedy się zastanawiam, czy dobrze zrobiliśmy, że wybraliśmy kiedyś projekt domu, w którym kominek jest elementem łączącym salon, kuchnię i korytarz, tak że nie przylega on do żadnej ściany, skoro już wtedy byliśmy pewni, że nasze urwisy będą miały wielką frajdę biegać wokół...
I się nie pomyliliśmy.

Powyższe słowa napisałam prawie miesiąc temu i nie zdążyłam dokończyć posta.

Dziś do domu wróci Damiś i Marcyś. Pewno znów rozlegnie się "Buburino" i znów stópki będą śmigać wokół kominka... I znów będzie głośno, śmiesznie, płaczliwie, zrzędliwie, marudnie... I znów będziemy razem:-)
A moje małe "Buburino" właśnie zaliczyło pierwszy wyjazd bez Mamy i Taty, tylko z Babcią i Damisiem. Wyjazd sześciodniowy. Miałam obawy, jak sobie poradzi, czy będzie tęsknił, płakał za mną (bo teraz ma etap zwący się "tylko Mama", przy usypianiu tylko Mama, w nocy wyłącznie Mama). Ale niesamowicie dzielny z niego chłopak. Zaskoczył wszystkich. A przy pożegnaniach przecież każdemu zdarzają się chwile słabości...

Damiś dorasta do roli starszego braciszka.
Na spacerze z Babcią i Marcysiem:
- Babciu, wiesz, ja się muszę opiekować Marcysiem, bo Kamilka z nami nie ma.
Opiekowanie się było krótkotrwałe.
Po spacerze:
- No, Babciu, a teraz już nie muszę się opiekować Marcysiem:-)

7 komentarzy:

  1. Buburino! Bardzo mi się to podoba. Dużo miłości w tym określeniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. (znowu w ślad za Delie :))
    Jagna tez jest na etapie, że tylko mama ... ale to się jakoś już dłuższą chwilę ciągnie ... ciekawe czy minie? Ja bym tam się nie obraziła, jakby to trwało jeszcze chwilkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Delie, mnie też się ogromnie podoba. Nie chciałabym go zapomnieć.

    Magdziu, zmienia się:-) Różnie moi Chłopcy mają. Ogólnie po trzecim roku życia mają etap odkrycia Taty. A potem znów mali "zdrajcy" wracają do "Mama, mama" (wykrzykiwane w tonie słów małych dinozaurów z Epoki lodowcowej 3:-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak czytam o tych twoich urwiasch to aż żałuję że Gluś nadal sam ;)
    A Buburino cudne :) Od razu skojarzyło mi sie z pajacykiem Buratino z mojego dzieciństwa :)
    Cieszę się że znów cię czytam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anik, w tym pierwszym temacie nic straconego:-))
    A ja nie pamiętam pajacyka o takim imieniu. To z bajki czy książki?
    Ja czytałam właśnie u Ciebie:-))

    OdpowiedzUsuń
  6. Buburino, bardzo mi sie podoba... ! a z kominkiem mam to samo. Znajduje sie w duzym pokoju i mozna biegac w kolko po calym dolnym pietrze czyli przez pokoj, kuchnie, korytarz, jadalnie i ponownie przez pokoj. Chlopcy lubia taka bieganine, my raczej mniej... :-) M

    OdpowiedzUsuń
  7. Wygląda na to, że mamy podobny układ na parterze domku. Mnie się on bardzo podoba. A Chłopcy może kiedyś wreszcie przestaną biegać... Choć ciągle im się to nie nudzi.
    Miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń