poniedziałek, 25 lipca 2011

tęcza i wyprawa na tygrysy

Kilka dni spędzone z dziećmi minęły bardzo miło i szybko. 
Przemiłe chwile powitania z urwiskami... 
Cała trójka usiłowała opowiedzieć od razu i równocześnie wszystkie wrażenia z dwóch tygodni... 
Tym razem - chyba po raz pierwszy - Damiś przegadał Kamisia, który musiał umilknąć na chwilę, nie miał bowiem szans przy ilości wypowiadanych słów przez młodszego braciszka...
A gdy słuchałam tych opowieści, Marcyś siedzący na moich kolanach rączką głaskał moją twarz, jakby chciał  się upewnić, czy aby on nie śni, a ja jestem prawdziwa...:-) I przez pierwsze dwa dni musiałam być prawie jego cieniem. 

W tych dniach słońca nam nie brakowało, dzieci wpadały w wir mokrej zabawy. 
Z utęsknieniem czekały na chwile, kiedy mogły się pryskać wodą z węża. Nawet baseniki nie dawały takiej frajdy, jak możliwość spryskania braci mgiełką...

 Mamo, mamo przebiegłem przez tęczę! - krzyczy zachwycony Kamiś swoim odkrywczym dokonaniem.
Już wiemy, gdzie jest tęcza:-)




W przerwach między wodnymi zabawami chłopcy udawali się na niebezpieczne wyprawy.
W poszukiwaniu tygrysów karłowatych. Wujek J. bowiem twierdzi, że mieszkają w tych okolicach.

Idę ziabić tygrysia... - rzecze Marcyś, ciągnąc za sobą swoją wielgachną łopatę do piasku:-)





Nie udało nam się spotkać oko w oko z dzikimi zwierzętami, znaleźliśmy za to ślady.
 To z pewnością są   ślady łap tygrysów karłowatych!

Chociaż Damiś nieusatysfakcjonowany, że na własne oczy nie zobaczył tygrysa, i tak pewnego razu miał do mnie poważne pretensje:

Mamo, ale myśmy się umawiali, że idziemy szukać tygrysy karłowate i malinki, a ty znalazłaś tylko maliny, ja nie chciałem tylko malin...


5 komentarzy:

  1. Wspaniałe wrażenia - powzruszałam się i pozachwycałam! Zdjęcia - przepiękne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Madziu, dziękuję! Wzruszeń było wiele, szczególnie przy powitaniu po dwóch tygodniach niewidzenia się!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zachwyciłam się....:) Lubię twoje opowieści o chłopcach :)
    A mi brakło czasu....na wszystko...to chyba najbardziej męczący urlop jaki miałam i mało mnie w Krakowie :( Chyba znów nam się nie uda...

    OdpowiedzUsuń
  4. Anik, dzięki!
    Szkoda, wielka szkoda!:(
    Ja w przeciwieństwie do Ciebie lipiec mam sielankowy! Tyle czasu nagle!
    Chętnie bym się z Tobą podzieliła tym nadmiarem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mieliscie bardzo fajnie wspolnie spedzony czas...! a taka tecze czesto podziwialam jak podlewalam nowo posadzona trawe, piekna byla ale zdjecia niestety ani razu nie zrobilam... :-) M

    OdpowiedzUsuń