środa, 14 września 2011

Scenki z Marcelinkiem

Doszłam do wniosku, że Marcelino jest już wystarczająco duży, żeby samemu myć się w wannie.
Na początku bardzo mu się to podobało. Ale po kilkunastu dniach nadszedł czas bunt i wymyślania argumentów  typu "Nie dam rady" (ten mnie nie wzrusza), "Jestem zmęczony" (w ten wierzę), "Jestem jeszcze malutki" (tu o mało nie mięknę).
Więc żeby nie brnąć w ślepą uliczkę, powtarzam:
- Tak czy inaczej jakoś musisz się umyć.
- Inaczej? - pyta zdziwiony i zaciekawiony Marcyś, zmieniając zupełnie ton.
- Tak, tak czy inaczej musisz się umyć.
Po chwili zaglądam do łazienki, żeby sprawdzić, jak mu idzie:
- Marcysiu, jak się myłeś, skoro jesteś jeszcze brudny?
- Inaczej.

Marcelinek jest na etapie "wszysko jest moje". I w tym temacie próby przekonywania, że jednak jest inaczej, spełzają na niczym. Wszystkie zabawki, ksiażki, kredki, kotek, nawet mama są jego i tylko jego. Nikogo więcej.
I o mamę jest bardzo zazdrosny. Gdy tylko starsi jego bracia tulą się do mnie, on ich sycha albo odpycha. A gdy podczas powrotów do domu niosę śpiącego Damisia (czasami zasypia  w busie), Marcyś próbuje mnie przekonać, że to on powinien się znaleźć na rękach.
- Mamo ja nie jestem duży.
- Tak, Marcysiu, nie jesteś jeszcze duży.
- To ja chcę na rączki.
- Niosę śpiacego Damisia, nie dam rady Cię wziąć. Przecież masz nóżki, one są po to, żeby chodzić.
- Nie mam nóżek!
- A co się z nimi stało?
- Wypadły!

Mimo że już kilka opakowań farbek leżało na półeczce w pokoju dzieci, te ostatnio zakupione zrobiły karierę (choć ich żywot z powodu zużycia już się kończy). Można było nimi malować nawet przez pół soboty. Ba, można było to nawet robić w trójkę (ach, to cudowne skupienie sprawiające, że w domu panuje prawie cisza...).
Nagle rozlega się głos lekko zdenerwowanego Marcysia:
- Ten samolot jest głupi!
- Nie może być głupi, bo on nie ma rozumku - wyjaśniam.
- Ma. Malowany!

I pomyśleć, że Marcelinek zaczął mówić zaledwie pół roku temu!

wtorek, 13 września 2011

7 lat, 86 dni, 3 godziny i 55 minut

Tyle miał Kamiś, gdy wypadł mu pierwszy ząbek. Wczoraj wieczorem. Ok, przyznaję się, trochę się do tego przyczyniłam:-) Ale na prośbę Kamilka. Nie przypuszczałam jednak, jak wiele emocji ten fakt wywoła nie tylko u samego zainteresowanego, ale i u jego młodszych braci. Przeżycie ogromne! Powód do dumy! Ile pytań kolejnych i tematów pochodnych!
O trójce dzieci nie można powiedzieć, aby stanowili tłum. Ale stłoczenie się trójki urwisów na 0,5 m2 wokół Kamilka pozbawionego swego pierwszego ząbka wywołało niekontrolowaną i bezmyślną reakcję często obserwowaną w dużych zgromadzeniach. Otóż młodsi braci nagle i zgodnie odkryli, że ich ząbki też się ruszają i też należy im je wyrwać. Bezmyślność bezmyślnością, ale jak wielka ich chęć solidaryzowania się ze starszych bratem i dorównania mu - choćby poprzez brak zęba!